W takich okolicznościach trudno się skupić na grze- takich słów użył trener Lorenc w wywiadzie dla Korso Kolbuszowskie. Wywiad przeprowadził Bartosz Mokrzycki. Poniżej prezentujemy cały wywiad.

Bartosz Mokrzycki: Przegrywacie z teoretycznie słabszym przeciwnikiem. Co się stało?

Trener Lorenc: Zagraliśmy słabe spotkanie, straciliśmy trzy bramki i wróciliśmy bez punktów. Cieszę się jednak, że jestem już w domu.

Co ma pan na myśli?

Temperatura na trybunach była naprawdę wysoka. Obawialiśmy się, czy uda nam się normalnie zejść do szatni. W tej lidze czasem dochodzi do nienormalnych sytuacji. Organizator zawodów odpowiedzialny jest za utrzymanie porządku i spokoju publicznego. W Bojanowie tego zabrakło. My musimy się czuć bezpiecznie przed meczem, w trakcie i po jego zakończeniu. Muszą być jakieś służby porządkowe, bo my jedziemy grać w piłkę, a nie zastanawiać się , czy uda nam się w porę zbiec z boiska. Sędziowie też powinni dostrzegać pewne rzeczy.

Kibice wywierali presję? Arbiter podyktował przeciwko wam dwa rzuty karne.

Wszystkie decyzję sędziego były prawidłowe. Nie mam zastrzeżeń do jego pracy. Obie jedenastki należały się gospodarzom. Chodziło mi raczej o to, że jeżeli robi się nerwowo, sędzia powinien przerwać spotkanie.

W pana ocenie należało zakończyć mecz przed czasem?

Przyjechała spora grupa kibiców, a raczej chuliganów, którzy średnio byli zainteresowani sportową rywalizacją. Jak ktoś idzie na mecz z kastetem i kominiarką w ręce, nie będzie spokojnie siedział i oglądał. Wyzwiska i obelgi jeszcze da się znieść. Kultury nikogo uczyć nie mam zamiaru. Ale co jeśli taki jeden z drugim wbiegnie na murawę? W trakcie meczu nic się specjalnego nie działo. Do rękoczynów doszło już poza stadionem.

Pięści poszły w ruch?

Oberwało paru chłopaków, ale nie wiem, kto to był. Może przypadkowi przechodnie, może kibice? Trudno powiedzieć. Na szczęście nikt  z mojej drużyny nie ucierpiał. Słyszałem, że uszkodzony został czyjś samochód. Po prostu nie mieści mi się w głowie, że takie rzeczy dzieją się w A klasie. W takich warunkach nie można dalej pracować.

Chce pan powiedzieć, że rezygnuje z posady trenera Korony?

Nie mogę teraz zostawić drużyny, wciąż liczymy się w grze o awans. Odejdę dopiero po sezonie. Mam ogromny szacunek do kibiców z Majdanu Królewskiego i uważam, że powinienem to zrobić dla nich.

Nie wiem, czy jest w powiecie inna drużyna, na którą regularnie przychodzi 150 osób?

Zainteresowania piłką w Majdanie Królewski jest ogromne, a pomocy z zewnątrz brak. Przecież aż się prosi odrestaurować budki dla rezerwowych. Najpierw niech obiekt spełnia wszystkie wymogi, a potem poważnie walczmy o awans.

Decyzja o odejściu jest nieodwracalna? Co jeśli w sezonie 17/18 zagracie w okręgówce?!

Incydent w Bojanowie przelał czarę goryczy, która narastała już od dawna. To nie jest pierwszy raz, kiedy ciśnienie wzrasta. Zdrowie cenię ponad wszystko. Korona ma ogromny potencjał i przy odrobinie szczęścia może awansować. Dołożę wszelkich starań, żeby tak się stało.