Pomogła nam zmiana otoczenia- takich słów użył trener Lorenc w wywiadzie dla Korso Kolbuszowskie. Wywiad przeprowadził Marcin Jastrzębski. W rozwinięciu cały wywiad.

Marcin Jastrzębski: W czerwcu 2018 Korona będzie świętować awans do klasy okręgowej?

Trener Lorenc: Powiem Ci w czerwcu.

Jak się pracuje w Majdanie?

Ludzi mam fajnych. Działacze wiedzą, co mają robić, zawodnikom się chce grać i co istotne, opieramy się na wychowankach. Zaczęliśmy od porażki w Siedlance, gdzie nie miałem jeszcze optymalnego składu. Wielu chłopaków jeszcze nie wróciło z zagranicy. Wiemy, jakie jest boisko w Siedlance. Specyficzne, u nas będzie nam łatwiej zrewanżować się Błękitnym. Uogólniając, na wyjazdach szło nam dobrze, choć przed ostatnim wyjazdem do Woli Chorzelowskiej  (mecz z SOKiS-em Chorzelów) czułem, że może być źle.

Dlaczego?

To jest ten trenerski nos. Przegraliśmy pierwsze wyjazdowe spotkanie, to trzeba było przegrać też ostatnie. Akurat SOKiS musiał zagrać w Woli, na sztucznej murawie. My do takiej nawierzchni nie jesteśmy przyzwyczajeni, a rywale pewnie od czasu do czasu tam grywają. Szkoda, że nie czujemy wsparcia samorządu.

To znaczy?

Widziałeś nasze ławki rezerwowe? Wyglądają jak z lat 50. ubiegłego wieku. Zasługujemy na lepsze warunki. W zimie pojawia się problem z treningami. Chłopaki organizują coś na własną rękę. Słyszę, że jeśli chcemy trenować w hali częściej niż raz w tygodniu, to pasuje zrobić „zrzutkę”. Nie mamy blisko orlika.

Ale macie boczne boisko.

To prawda, nie ma tu żadnego oświetlenia, ale pewnie w zimie będziemy trenować w sobotę. Cieszy mnie to, że mam dla kogo się starać. Jesienią, przy coraz krótszych popołudniach i rozpoczęciu studiów chłopaki sami prosili mnie, żebym zrobił zajęcia w piątek i rzeczywiście, nawet studenci z Krakowa, zjeżdżali na ten trening. Chcieli się jak najlepiej przygotować do meczu.

Czym chłopaki wywalczyli sobie tak wysokie miejsce w lidze?

Ambicją. Widzę w nich głód sukcesu. Oni nie umieją odpuszczać. Oddają na boisku serce i walczą dla siebie. Klub może im zwrócić jedynie koszty dojazdów. Dla nich nie ma znaczenia, z kim jest mecz. Zawsze walczą na sto procent. Mnie buduje liczba kibiców, którzy przychodzą na nasze mecze. To jest prawdziwe święto, gdy gramy mecz u siebie. Brakuje miejsc na trybunie, ludzie stoją wokół boiska.

29 punktów to dużo?

Szczerze, nie spodziewałem się, że uda nam się aż tyle wywalczyć. Może nawet mogliśmy więcej ugrać, bo ulegliśmy m.in. Złotniczance. Potrafiliśmy jednak wygrywać spotkania z najmocniejszymi przeciwnikami. Na przykład zwycięstwo z Czarnymi Trześń zaliczyłbym do tych ważniejszych. Całą czołówka jest wyrównana i na wiosnę jeszcze wiele może się wydarzyć. Generalnie w tej lidze walczy dużo doświadczonych zespołów.

Członkowie zarządu widzą zespół w okręgówce?

Powoli zaczynają naciskać. Czuję to. Nikt jednak nie traci głowy, wszyscy wiemy, o co chodzi w tej zabawie. Nie da się zrobić nic na siłę. Trzeba cierpliwie poczekać na rozwój wydarzeń. Trudno teraz traktować nas jak zespół gotowy na wytrzymanie wyścigu o awans i gotowy na grę w okręgówce. Na wiosnę będę spokojniejszy, jak znajdziemy zimą dwóch solidnych obrońców. Pozostaje jeszcze pytanie o nasze przygotowanie do występu o szczebel wyżej. Nie jest sztuką wejść i szybko spaść. Różnica między A-klasą i klasą okręgową jest naprawdę znaczna. Klub i drużyna dojrzewa, ale sam nie wiem, czy już w tym sezonie będziemy gotowi zrobić tak duży krok w przód. Powtórzę: nic na siłę. Nie możemy się spieszyć z awansem po to, by potem po 5 porażkach z rzędu w klasie okręgowej z trudem szukać zawodników do gry.

To zaangażowanie zawodników utrzymało się do końca rundy?

Pewnie. Na ostatnim meczu było bodajże 17 chłopaków.

Działacze chwalą sobie zmianę podokręgu ze Stalowej Woli na Dębicę.

Zmiana otoczenia wyszła nam na dobre. To, co się działo w stalowowolskiej A-klasie, to był dramat. Czasem mieliśmy wrażenie, że jedziemy na mecz do dżungli. „Dzicz” to­ najlepsze określenie tego, z czym spotykaliśmy się w tamtym podokręgu. Teraz jest spokój. Chłopaki odpoczęli psychicznie od nerwowych rywali i wybuchowych kibiców. Poza tym geograficznie mamy bliżej. Dawniej wszędzie było daleko. Teraz jest inna kultura, robimy mniej kilometrów i poziom sędziowania też jest wyższy.

Ile znaczy dla was Paweł Nowak?

To błyskotliwy napastnik, choć w tej rundzie trochę brakowało mu skuteczności. Z duża łatwością dochodził do bramkowych sytuacji, ale mógł zdobyć więcej bramek. Ze względu na pracę (Paweł to zawodowy żołnierz – od red.) nie mógł być na wszystkich meczach i znajdowałem za niego godnych zastępców. W ofensywie Paweł Pogoda czy Patryk Trela zrobili bardzo dużo dobrego.

Gdzie znajdziesz potrzebnych obrońców?

Jeden już jest na horyzoncie. To Damian Hajduk – brat Przemka, który przyszedł do nas ze Stali Nowa Dęba. Damian ostatnio miał przerwę, pracował za granicą, ale był mi już znany przed sezonem. Ostatnio występował w Dąbrowicy. Niedużo brakowało, a grałby u nas już jesienią. W zimie zagramy sparingi m.in. z Ostrowami Baranowskimi. Będzie czas na sprawdzenie nowych zawodników, ale nie można spodziewać się u nas rewolucji w składzie.

źródło: korsokolbuszowskie